Prof. Fedorowski: Ponad 5 tysięcy takich osób mogłoby zostać zatrudnionych w polskich szpitalach

Dodano:
Respirator, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock
W szpitalach przydaliby się technicy terapii oddechowej – to zawód, który powstał w USA. Obecnie w każdej placówce jest ich od kilku do kilkunastu.

- To dla nas nowy zawód medyczny. Powstał w krajach anglosaskich z potrzeby obsługiwania różnych urządzeń do terapii oddechowej. Zaczęło się ich pojawiać coraz więcej w ostatnich 30, 40 latach – począwszy od bardziej skomplikowanych jak respiratory poprzez urządzenia do nieinwazyjnej wentylacji mechanicznej. Pojawiła się również tlenoterapia wysokoprzepływowa, która bardzo nam się przydała w czasie epidemii Covid 19. Nastąpił też rozwój różnych terapii wziewnych w postaci urządzeń rozpylających, tzw. nebulizatorów – mówi Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, profesor medycyny klinicznej, specjalista kardiologii i chorób wewnętrznych.

Wszystkie te urządzenia obsługiwali lekarze lub pielęgniarki i nadal w wielu krajach tak jest. Zaczęła się jednak pojawiać potrzeba, aby był technik, który obsługiwałby urządzenia pod kątem technicznym. – Wiadomo, nie decydowałby, które urządzenie ma być zastosowane, jakie powinny być parametry na nich ustawione, bo to jest domena lekarzy, tylko wyręczał lekarzy, a także pielęgniarki (w Polsce przede wszystkim one podłączają urządzenia do tlenoterapii i nebulizatory) – tłumaczy prof. Fedorowski jako lekarz, który ma wieloletnie doświadczenie w intensywnej i progresywnej terapii w USA i GB.

Czas pracy lekarzy i pielęgniarek może być lepiej wykorzystany

Zawód technika terapii oddechowej powstał w Stanach Zjednoczonych. W tej chwili nie ma szpitala w Stanach oraz w Kanadzie, gdzie by nie byłoby techników. – Ten zawód trochę też się wziął z działalności diagnostycznej. Zlecając badania spirometryczne, mierzymy pojemność płuc, co pozwala nam na odpowiednie leczenie pacjentów. W tym zakresie też zatrudniano techników. Nabyli oni wiedzę dotyczącą mechaniki płuc i pracowali w szpitalu nie tylko przy diagnostyce. W tej chwili jest to bardzo zaawansowany zawód w szpitalach amerykańskich, brytyjskich, kanadyjskich, w anglosaskim systemie ochrony zdrowia i – bardzo pomocny – podkreśla prof. Jarosław J. Fedorowski. – Chyba takim kluczowym argumentem była sytuacja covidowa – w Polsce bardzo się zastanawialiśmy, kto by obsługiwał respiratory – nie było oczywiście wystarczającej liczby lekarzy (u nas zajmują się tym niemal wyłącznie anestezjolodzy). Właśnie wtedy ten zawód byłby u nas bardzo bardzo przydatny. Do obsługi urządzeń terapii oddechowej bardzo dobrze nadają się właśnie technicy terapii oddechowej. Wydaje mi się, że warto adoptować niektóre dobre praktyki, w tym nowe zawody medyczne z innych krajów.

W Polsce nie było ratowników medycznych, optometrystów, podologów, edukatorów medycznych...

Zdaniem profesora Fedorowskiego respiratory mogłyby być w Polsce obsługiwane również przez inżynierów biomedycznych. Na zlecenie lekarza, który już by nie musiał regulować urządzenia, kalibrować, ustawiać manualnie. – Dochodzi do tego jeszcze element serwisowania i konserwacji, bo lekarze nie są przecież w tym zakresie specjalistami. Oddajemy więc część techniczną obsługi urządzeń związanych z terapią oddechową – począwszy od respiratorów, poprzez proste podłączenie tlenu, a lekarzy czy pielęgniarki odciążamy, pozostawiając oczywiście decyzyjność – dodaje prezes Polskiej Federacji Szpitali. Wskazuje, że w Polsce są też inne zawody, które wcześniej były już w Stanach i których wprowadzenie również przed laty propagował, czyli optometrysta czy podolog. – Taka dyskusja była ponad 20 lat temu także na temat ratowników medycznych. W karetkach pogotowia nie mieliśmy przecież ratowników medycznych, tylko lekarzy. Wprowadzenie tego zawodu – technik terapii oddechowej to byłby krok w kierunku interdyscyplinarności, racjonalnego gospodarowania zasobami ludzkimi, ale też dobrej opieki nad sprzętem. A lekarz koncentrowałby się na sprawach klinicznych – podkreśla prof. Jarosław J. Fedorowski.

W szpitalach średniej wielkości w Stanach i w Kanadzie jest od kilku do kilkunastu takich techników. – W Polsce – skoro mamy w sieci 585 szpitali – przydałoby się ok. 5000 osób. Mieliby co robić – zapewnia prezes PFS.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...